Powarade Suzuki MTB Maraton - Murowana Goślina (04.07.2010)

Autor: Robert
Galeria:

Do Murowanej Gośliny pojechaliśmy razem z Tomkiem. Pogoda dopisywała aż za bardzo, było naprawdę gorąco. Na miejscu byliśmy jako jedni z pierwszych. Start dystansu Giga o godzinie 10, więc Tomek nieco szybciej się ogarnął i zrobił rozgrzewkę, po czym udał się na start. Start Mega o godzinie 11, więc miałem jeszcze chwilę, aby spędzić trochę czasu w cieniu... wybiła godzina 10, udałem się na 20 minutową rozgrzewkę po głównej szosie, która była w dniu maratonu droga objazdową. Ruch był spory, trzeba było uważać na auta. Godzina 10.30 jadę na start i tradycyjnie już staję na początku końca- nie w tym sektorze, co powinienem. Po paru minutach jestem już jednak na właściwym miejscu. Oczekiwanie na start w palącym już od rana słońcu – coś pięknego:).


Start! Pędzę po asfalcie aby przebić się na początek sektora. Za chwilę skręt w lewo i wjazd na pustynię. Na tym etapie część zawodników odpada- piach weryfikuje ich umiejętności jak i dobór ogumienia. Moje opony nie były dobrym wyborem, nie wiedziałem, że będzie aż tyle piasku i to takiego głębokiego!!! Jakoś udaje mi się przejechać przez pierwsze piachy i cisnę dalej do przodu wyprzedzając kolejnych zawodników.


Kilometry lecą, dochodzę kolejne grupy zawodników, z których po chwili odpoczynku staram się uciekać. Po pewnym czasie współpracuję wspólnie kilkanaście kilometrów z kolegą w barwach KTM. Niestety po jakimś czasie daje mi on do zrozumienia, że tempo jest zbyt duże dla niego... Dalej jadę samotnie. Dochodzę kolejne grupy zawodników. Czasami tasujemy się. Kilka szybkich zjazdów, kilka osób się przewraca. Na pewnym asfaltowym zjeździe unikam kraksy spowodowanej przez zawodnika jadącego przede mną, który zacisnął zbyt mocno klamkę przedniego hamulca... jadę dalej. Czasami piach wyprowadza z rytmu, co było bardzo demotywujące. Kilka podjazdów, na których wyprzedziłem sporo osób, jeden, czy dwa techniczne singel tracki i dalej płasko i piach.


Tasowaliśmy się później co parę minut. 65 kilometr i dopada mnie kryzys, nie mam chęci pedałować dalej i tak dojeżdżam do mety wyprzedzając przed nią jeszcze kilka osób. Zły dobór opon, kosztował mnie kilka minut strat. Meta licznik wskazał 70 km. Trasa nieco za długa jak dla mnie i zbyt piaszczysta jak na założone Opony. Czekam na Tomka, przyjeżdża po jakimś czasie nieco podmęczony i równie brudny jak ja. Droga powrotna do domu i stłuczka spowodowaną przez blondynkę wieńcząca upalny dzień...

Wyniki:
Dystans mega
Robert Open 130/385, M2 54/112
Dystans Giga
Tomek Open 104/133, M3 44/48